Ostatnio jest bardzo głośno
o płynach micelarnych z L’ Oreala
i z Garniera. Chciałam jednak poszukać
czegoś konkurencyjnego i mniej
znanego… bo tak po prostu
lubię robić :3
Niedawno przypadkiem,
jak to zwykle u mnie bywa,
trafiłam na wcześniej mi nieznany
produkt z polskiej firmy Green Pharmacy.
Musiałam kupić jakiś micel,
bo przebywając w domu rodzinnym, nie
zabrałam ze sobą całej butli tego Garnierowego,
tylko odlewkę, która (za) szybko mi się skończyła.
Poczłapałam do natury i mój wzrok
przykuł równie potężny produkt
w przyjemnej oprawie graficznej.
Pomyślałam – a co mi tam!
I micelek wylądował w koszyku.
Nie ma zapachu, ale w produktach
tego typu nie potrzebuję go.
Nie podrażnił mnie, nie uczulił,
nie powodował przesuszeń.
Zmywa makijaż bardzo dobrze,
śmiało mogę go porównać
do wyżej wymienionych miceli z Garniera
i L’ Oreala. Po zmyciu zostawia na skórze
lekką, nawilżającą warstewkę
oraz przyjemne uczucie odświeżenia.
No i dopiero w domu (ah głupia Ty!) przeanalizowałam skład:
Plusik za ekstrakt z owsa i pantenol….
Jest niestety też spory minus – za DMDM Hydantoin,
która jest pochodną formaldehydu ,
a produktów z jej zawartością nie powinny używać kobiety
ciężarne i karmiące… i powiem Wam szczerze,
to mnie zniechęciło do ponownego zakupu,
choć początkowo myślałam, że polubimy się
na dłużej…
Mogła być miłość,
ale wilczyca powinna czytać
składy… no niestety…
Staram się dbać o moją
skórę i unikać wszelakich toksyn
i choć nie zawsze mi się to udaje,
to robię co mogę.
Zużyję go do końca
i wracam z podkulonym
ogonkiem do Garniera.
Znacie ten produkt?
Co o nim myślicie?
Buziaki,